­

Pucio i ćwiczenia z mówienia

grudnia 12, 2018

Autor
Maria Galewska-Kustra
Ilustracje
Joanna Kłos
Wydawnictwo
Nasza Księgarnia
Cena
39,90 PLN
Rodzaj
Normalna
Wiek
Brak danych






Pucio i jego najbliżsi jadą na wakacje w góry, do swojej rodziny. W związku z tym jesteśmy świadkami pakowania, stania w korku, powitań i pysznego obiadu. W czasie rodzinnych spacerów dowiadujemy się jak należy zachowywać się w lesie, jak zbudować karmnik dla ptaków, jak dokarmiać zwierzęta. Zobaczymy też śnieg, Pucio i Misia pojadą w psim zaprzęgu oraz zbudują bałwana, mama pokaże co nieco na łyżwach, a tata złamie nogę próbując prześcignąć wujka na nartach. Pani doktor założy tacie gips i każe odpoczywać, w końcu wycieczka kończy się i prawie wszyscy wracają do domu cali i zdrowi. Na ostatnich stronach znajdziecie masę podpisanych obrazków, które przewijają się w książce.

Książka zaczyna się wstępem, tego jak pracować z dzieckiem, aby rozwijać zasób jego słownictwa. Grafika mi się podoba, jest prosta, ma stonowane kolory, wszystko jest czytelne. 2/3 strony to ilustracja i tekst, a pod nim znajdują się zadania: pytanie i ilustrowana odpowiedź (patrz zdjęcie poniżej). Czcionka wydaje mi się dość mała, nie wiem czym to jest spowodowane, bo miejsca wydaje się być dostatecznie dużo, na nieco większą.

Nasz mały czytelnik ma tę książkę od kilku dni i myślę, że jest z niej zadowolony, bo w zasadzie kilka razy dziennie mi ją przynosi, albo pyta mnie gdzie jest Pucio i co robi.

Ja osobiście mam mocno mieszane uczucia. Myślę, że książka może zrobić naprawdę wiele dobrego w trakcie nauki mowy, że grafika jest świetna, a wstęp dla rodziców jest naprawdę dobrym pomysłem. Do tego morał, że wszyscy muszą słuchać mamy - nawet tata - wydaje się całkiem niezły. Z drugiej strony mam wrażenie, że czytam swój pierwszy elementarz. Pamiętacie to jeszcze?

To Ala i Ola. Ala stoi i Ola stoi. I lala Oli stoi. Ta lala to Lola.” (M. Falski, Elementarz).

Takie to jakby trochę suche i poszatkowane, a na pewno można by to było napisać tak, aby było bardziej przystępne, a nadal spełniało funkcje dydaktyczne. Kolejne co mnie zastanawia i liczę, że ktoś z Was mnie oświeci: co to za imię Pucio? Czy Misia, to skrót od Michaliny i dlaczego ktoś nazywa niemowlaka Bobo*?
Myślę, że książka jest fajna, ale nie rozumiem jej fenomenu.

*Bobo - istota, którą straszono dzieci na terenie Słowiańszczyzny, zamieszkiwał ciemne piwnice i strychy, gdzie przeczekiwał dzień, w nocy wychodził na dziecięce łowy. Można go było obłaskawić ofiarą z jedzenia (P.Zych, W.Vargas, Bestiariusz Słowian, s.33).

Inne w kolekcji:
Pucio uczy się mówić, Pucio mówi pierwsze słowa


Może Cię zainteresować

0 komentarze

Najczęściej czytane

Polub nas na facebooku